
Własnoręczne robienie ekwipunku, to temat tak stary jak wędrówki ludzi, a przyjąć możemy, że z pewnością od czasu homo erectus.
Potrzeba przenoszenia prowiantu, narzędzi, leków, ognia sprawiła, że zaczęliśmy konstruować elementy ekwipunku, które w swoim kształcie przetrwały prawie do końca XX w. Jeszcze w dzieciństwie, widziałem na wsi pojemnik wyżłobiony w drewnie, służący jako menażka polowa.
Teraz odkryć możemy na nowo, sposoby kreowania własnego ekwipunku i świata ucząc się surwiwalu, lub odwiedzając muzea etnograficzne. W pojemnik z kory brzozowej był wyekwipowany Ötzi – człowiek lodu, którego historia inspiruje współczesnych ludzi lasu.
Kora brzozy to cudowny materiał: giętki, plastyczny, wytrzymały, wodoszczelny…
Z powalonego pnia należy zdjąć plaster kory. Najpierw wybieramy jak 'najczystszy’ kawałek, taki bez zdrewniałych fragmentów, bez dziur i pęknięć – jego powierzchnia musi stanowić jednolitą całość.
Jeśli drzewo było świeżo ścięte, proponuję korę odrywać wraz z podkorzem (aż do bieli).

Nie należy się spieszyć, ale ostrożnie i systematycznie rozdzielać kawałek po kawałku strukturę drzewa. Pośpiech doprowadzi do niekontrolowanego pęknięcia korowiny.Nacinamy odpowiedni kształt i zaczynamy proces odrywania kory od drewna.

Cały plaster zdjętej kory należy przygotować do dalszej obróbki, czyli należy pozbyć się podkorza (łyko + miazga). Znów ostrożnie i bez pośpiechu odrywamy zdrewniałe kawałki, ja wcześniej połamałem w 'kosteczkę’ stwardniałą część, odpowiednio wyginając i manipulując wyciętym fragmentem. Czynność można wykonywać nożem, z olbrzymim wyczuciem, lub paznokciem, co wymaga znowu pewnej dawki determinacji.
W podobny sposób przygotowujemy wszystkie fragmenty, które posłużą nam za ścianki naczynka. Nie ma lekko, a najlepsze wciąż przed nami.

Kolejny etap to wykonanie perforacji, dzięki której możliwe będzie pozszywanie pojemnika. Do tego celu można użyć np. znalezionego rogu koziołka
(to był zdrowy szóstak), kawałek gwoździa lub twardy patyczek. Pod obrabiany fragment pojemnika podkładamy miękki materiał taki jak kora sosny. Ostry róg przebije korę brzozy i zanurzy się w sosnowej, dzięki czemu powstanie otworek na tyle duży, żeby przepchnąć sznurki z włókien traw. Dziurki powinny być na tyle duże, żeby zmieścił się przez nie pleciony sznurek, ale na tyle małe, żeby można je było łatwo uszczelnić (gdybyśmy chcieli przenosić wodę).

Następnie składamy ścianki zgodnie z planem i przeplatamy sznurek przez kolejne otworki. Przy tej czynności pomóc można sobie rogiem, albo cienkim patyczkiem, przetykając plecionkę po wytyczonej trasie.Jak przy każdej aktywności należy uważać, żeby podczas szycie nie rozerwać materiału. Choć kora brzozy jest dość mocna, to zbyt duży nacisk, może uszkodzić strukturę, a pęknięte 'oczko’ może zakończyć się rozpoczynaniem od nowa, lub retuszowaniem i łataniem, co zabiera jeszcze więcej czasu

Tam, gdzie nie jesteśmy w stanie sięgnąć ręką, lub przecisnąć patyczkiem sznurka, możemy posłużyć się starą indiańską sztuczką „na sosnową igłę”. Przetykamy złożoną na pół igłę sosny
(tak jak przez oczko igły taką drucianą 'nawlekaczkę’), a przez nią końcówkę sznurka.

Następnie wyciągamy igliwie razem z nawleczonym sznurkiem i dalej wyciągamy sznurek. W taki sposób kawałek po kawałku, dziurka za dziurką, zszywamy tubę pojemnika, doszywamy dno. Jeśli chcemy aby pojemnik był wodoszczelny, należy przygotować żywicę i posmarować warstwy kory brzozowej przed złączeniem, a po zszyciu całości dodatkowo posmarować sznurki i uszczelnić otwory żywicą z popiołem, ewentualnie pakułami z włókien traw i żywicy.

W taki sposób kolejno tworzymy tubę z dnem i pokrywkę.Pokrywkę wykonałem z kory brzozy, która zdążyła już dawno wypróchnieć. Wciąż giętka i w miarę plastyczna, choć leżała na śniegu, deszczu i słońcu przez wiele miesięcy. Finalnie cały pojemnik z pokrywką może nam posłużyć jako pamiątka z lasu, lub bardzo przydatny pojemniczek na owoce lasu.

